wtorek, 15 listopada 2016

kontuzje - co robić jak nas dopadnie.

   Skąd pomysł na temat? W niedziele spędziłam cały dzień w pracy przy obsłudze imprezy. Powiem wam szczerze, że po czwartkowym treningu z ciężarkami w niedziele miałam odczucie osłabienia lewej ręki. Miałam problem aby coś cięższego w niej utrzymać ale mówię dobra dam radę no i tace układałam na przedramieniu i jakoś szło. W poniedziałek obudziłam się i podczas prostowania ręki odczułam silny ból, zakwasy na nogach po całym dniu biegania po schodach, na prawej ręce, a lewa? Tuż nad łokciem krwiak i silny ból i co teraz gdy w czwartek znowu trzeba iść do pracy...


  1. Powiedzmy sobie szczerze nie przyśpieszymy procesu gojenia kontuzji. Na wszystko potrzeba czasu. Nie próbujemy nic na siłę bo tylko gorzej nam to wyjdzie. Możemy zrobić masaż delikatny bolącego miejsca.
  2. Nie przeciążamy. Nie próbujemy dźwigać ciężkich rzeczy bo przecież ból jest wynikiem urazu. W najlepszym wypadku takie próby zakończą się większym bólem.
  3. Stosujemy maści przeciwbólowe. Może nie dadzą powalających efektów, ale zawsze coś pomogą. Smarujemy, owijamy bandażem i cierpliwie czekamy, aż mięśnie się zregenerują.
  4. Tabletki - możemy oczywiście brać tabletki przeciwbólowe w przypadku gdy ból jest silny.
  5. Gdy wystąpi obrzęk lub krwiak stosujemy okłady. Tabletki do rozpuszczenia można kupić w każdej aptece, moczymy gazik i okładamy kilka razy dziennie. 
  6. Jednak gdy krwiak jest duży, lub ból znacząco ogranicza ruchomość należy zgłosić się do lekarza i nigdy o tym nie zapominajcie i nie lekceważcie tego typu urazów bo przecież chodzi o nasze zdrowie ;)
   I pamiętajcie najważniejsza jest cierpliwość. Mięśnie potrzebują trochę czasu by się zregenerować i najlepiej unikać nadmiernego przeciążania bolących mięśni. Jednocześnie można stosować też zimne okłady. Każdego może coś takiego spotkać więc mam nadzieję, że wpis pomoże troszkę ulżyć w cierpieniu ;)

środa, 9 listopada 2016

Hej!
Myślę, że nie muszę się wam przyznawać otwarcie, że dopadło mnie lenistwo i dawno nie pisałam, ale co gorsza nie ćwiczyłam. Najgorsze jest to, że uległyśmy z koleżanką tak miłej atmosferze w pracy, że dogadzałyśmy sobie ciasteczkami, czekoladą do kawki i tak leniwie płynęły dni, a moja misja ślub małymi krokami póki co zakradała się do mnie coraz bliżej ;)
    Tak więc dzisiaj rano obudziłam się (taki dzień wolny pomiędzy rozmowami o pracę), zrobiłam sobie kawę i usiadłam przed laptopem z zamiarem napisania czegoś i tu nagle pojawił się pomysł jak wytrwać w swoich postanowieniach, fakt nie jestem w tym mistrzem, ale im więcej powodów tym lepiej ;)